czwartek, 15 stycznia 2009

post (nie)rozrachunkowy


Jak tu zaczac, jak tu zaczac? Moze tak:
MIAL BYC BLOG. Blog o Irlandii. O emigracji. O kolonizacji zielonej wyspy. O naszym zyciu. I co? I nic... guzik... figa z makiem ;) I juz nie bedzie. Jakos nie zdazylam. Piec lat mignelo mi tylko przed nosem.
Wiec moze zaczne tak:
NOWY BLOG NA NOWE ZYCIE? Eee... chyba nie bardzo... :)
Siedze sobie w moim krakowskim mieszkanku. W kuchni, przy oknie z widokiem - na bloki i parking. Jest tu tez drzewo, w kazdym razie bylo jeszcze jesienia. Niczego nie slucham, siedze sobie w ciszy i gapie sie w snieg. I jest mi, dobrze. Spokojnie. Nie, zebym odrazu jakiejs naglej stabilizacji zaznala, skadze! W pokoju pietrza sie stosy samajuzniewiemczego, pudelka z naklejkami z Irlandii ciagle nie rozpakowane, a wiaderka po farbie schna sobie w kacie. Kolejny dzien bede spala u Siostry na sofie... jako gosc. No rece mi juz opadaja, naprawde :)
Ale w kosciach czuje, ze sie ulozy, mimo wszystkich moich watpliwosci. Musi byc dobrze.
Wiec jeszcze raz, moze zaczne tak:
NAJLEPSZY CZOSNEK NIE MA ROWNIUTKICH, BIALYCH ZABKOW. PRAWDZIWY CZOSNEK JEST CIEMNOSZARY, CHROPOWATY, CALY POWYKRZYWIANY... POPROSTU SZPETNY... Odkrywam go na nowo :)
Teskno mi za Wami irlandzka Rodzinko... Zmykam juz stad. Musze zdazyc na ostatni autobus. Ani mi sie sni isc na nogach!